Ja też pamiętam swoje koty a raczej nie swoje, a moich dziadków. Jednego szczególnie- kiedy stałam nad brzegiem stawu i poziwiałam widoki a o nogi ocierał się piękny kotek i nagle poczułam to ciepło-po prostu mnie olał:)
Melunia baraszkuje z Mariankiem za tęczowym mostem... przyjaźnią się tak jak my, są razem i żadne z nich nie jest samotne i to jest najważniejsze.... teraz mają siebie...
Ja też pamiętam swoje koty a raczej nie swoje, a moich dziadków. Jednego szczególnie- kiedy stałam nad brzegiem stawu i poziwiałam widoki a o nogi ocierał się piękny kotek i nagle poczułam to ciepło-po prostu mnie olał:)
OdpowiedzUsuńKot....chodzący charakter...i chodząca dusza....pamiętam wszystkie swoje koty!
OdpowiedzUsuńOOOOOOOOOo...świetny blog!
OdpowiedzUsuńMelunia baraszkuje z Mariankiem za tęczowym mostem... przyjaźnią się tak jak my, są razem i żadne z nich nie jest samotne i to jest najważniejsze.... teraz mają siebie...
OdpowiedzUsuńJa też nigdy nie zapomnę mojej pierwszej kotki- Mirabelki...
OdpowiedzUsuńpozdrówka :)
Też będę zawsze pamiętała o Melce, mojej muzie:)
OdpowiedzUsuń